Grow with Astek! Aleksandra Pompała
Czasem trzeba po prostu znaleźć się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu i z odpowiednimi ludźmi. Rozmowa z Olą Pompałą po raz kolejny udowodniła mi jak ważna jest umiejętność budowania relacji, dialog oraz otwartość na nowe możliwości, a co za tym idzie odwaga do podejmowania decyzji. W jaki sposób ludzie, których znamy mogą odmienić nasze życie. Ale zanim porozmawiamy o rzucaniu się na głęboką wodę – Ola, opowiedz nam swoją historię, czy od zawsze wiedziałaś, czym będziesz się zajmować w życiu, czy miałaś idealnie zaplanowaną ścieżkę kariery, czy wręcz przeciwnie? W jaki sposób dotarłaś tu, gdzie właśnie jesteś? 😊
Zdecydowanie nie można powiedzieć, że cokolwiek w życiu zaplanowałam. Miałam jakieś wstępne wizje swojego rozwoju, ale nijak mają się do obecnej rzeczywistości. Studiowałam kognitywistkę i równocześnie psychologię. Jak zaczęłam studia, to miałam bardzo ambitne plany, byłam przekonana, że będę naukowcem. Jednak rzeczywistość zweryfikowała moje pomysły, okazuje się, że nie mam predyspozycji do nauk ścisłych, ale zdecydowanie lepiej odnalazłam się w psychologii. To też był łatwiejszy kierunek do wytłumaczenia moim dziadkom. Jednak praca psychologa jest bardzo wymagająca, jest bardzo indywidualna i jest się w niej bardzo samotnym. A ja jednak lubię pracować w zespole i lubię mieć z kim powymieniać swoje opinie na różne tematy. Praca psychologa nie daje takiej możliwości. Dodatkowo w tamtym czasie uważałam się za zbyt niedojrzałą i zbyt młodą, żeby doradzać ludziom w różnym wieku, na temat ich życia, co powinni zrobić, albo ich jakoś ukierunkować. Więc stwierdziłam, że to może będzie czas na późniejszy rozwój mojego życia, a na razie chcę spróbować czegoś innego.
W trakcie studiów pracowałam w gastronomii i to była pierwsza poważniejsza praca. 7 lat pracy z klientami, najpierw jako kelnerka, potem kierownik restauracji i trzeba przyznać, że była to bardzo wymagająca praca. Bardzo lubiłam kontakt z ludźmi i przychodziło mi to z łatwością. Poza tym kocham jedzenie, więc był to czynnik, który ułatwiał mi tę pracę. Ale ciężko mi było łączyć ją ze studiami dziennymi, bo to jednak były późne godziny pracy. No i przyszłam do pierwszej swojej pracy w HR. Dużo osób z moich studiów pracowało w HR, to była popularna ścieżka po psychologii. Najpierw pojawiła się inna firma, a potem Astek. Podczas studiów uczyliśmy się dużo rozmawiać i słuchać, wyciągać wnioski, analizować to, co może się przydać, obserwować, wyłapywać niuanse. I to są elementy bardzo potrzebne przy rekrutacji, wcale nie jest łatwo ocenić, czy ktoś się odnajdzie w danym środowisku, czy pasuje do kultury organizacji, czy ma pewne predyspozycje. Więc być może nie była to zaawansowana psychologia, ale jednak wiedza zdobyta na studiach bardzo ułatwiała mi pracę.
A nie myślałaś o tym, żeby zostać sprzedawcą?
Całe życie uciekam przed sprzedażą, moi rodzice są sprzedawcami i nasłuchałam się trochę o branży i broniłam się przed pójściem w ich ślady.
W pełni Cię rozumiem, sprzedaż jest z jednej strony dochodowym zajęciem, z drugiej jest bardzo trudna, niewdzięczna i wymaga dużo cierpliwości oraz umiejętności przegrwania. W każdym razie zdaje się, że masz sporo predyspozycji w tym kierunku. Ale skoro nie sprzedaż, a rekrutacja, to w jaki sposób rozpoczęła się Twoja przygoda w Astek?
Zaczęło się od Astekowej Akademii Rekrutera. Idealnie się złożyło, bo przeprowadzałam się wtedy do Wrocławia, a Astek akurat zatrudniał i miał w tym mieście biuro. Więc kiedy dostałam się do programu, uznałam, że powinnam spróbować swoich sił. Zaczęłam od szkoleń z rekrutacji, potem zostałam rekruterem w zespole i to trwało łącznie prawie rok, a na końcu wylądowałam w zespole Resource Management, gdzie spędziłam prawie dwa lata.
Rekrutacja była pracą na twardych KPI, mocno ilościowa, więc te nawiązywane relacje były bardzo powierzchowne, miałam wrażenie, że nie wykorzystuję swojego potencjału, natomiast praca w RM była kompletnym przeciwieństwem i absolutną odpowiedzią na wszystkie moje potrzeby związane z pracą. Założenie było proste, moim zadaniem było budowanie relacji z konsultantami, dbanie o to, żeby wiedzieli co się u nas dzieje i pomoc przy znajdowaniu dla nich nowych projektów. Śmiało można powiedzieć, że byłam pierwszą linią wsparcie i pierwszym kontaktem konsultanta z firmą.
Po jakimś czasie praca zaczynała się robić w pewien sposób schematyczna, rutynowa, pomimo iż każdy z moich 150 konsultantów był inny. Poczułam, że chciałabym się dalej rozwijać, a w obecnej formie nie podnoszę tych kompetencji. Szczerze mówiąc mam takie przeświadczenie, że jeśli chodzi o kompetencje miękkie, to po tych 2 latach rozwinęłam się maksymalnie.
No właśnie i tu rozpoczyna się ta historia ze znalezieniem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie oraz z odpowiednimi ludźmi 😊 Bo nagle okazało się, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dostałaś możliwość kompletnej zmiany swojej dotychczasowej ścieżki kariery. Jak to było?
Jeden z kolegów, konsultantów powiedział, że ma taką rekrutację, w której szukają testera, który nie musi mieć doświadczenia i zapytał, czy nie chciałabym do nich dołączyć. Jedyny problem jest taki, że musiałabym zacząć od następnego miesiąca, bo potrzeba jest pilna. I przyznaję, że pierwszy raz w życiu podjęłam tak spontaniczną decyzję. Uznałam, że taka sytuacja trafia się raz na milion. Jeśli ktoś proponuje ci tak szaloną zmianę, to myślę, że trzeba spróbować, nie można się zastanawiać. Ale z drugiej strony znałam już parę osób, wiedziałam co to za firma i że chcę dla niej pracować. Poza tym testing ma wiele punktów wspólnych z analizą biznesową, czy UX, więc to jest super punkt wejścia, żeby nauczyć się, jak funkcjonuje taki duży projekt IT. Dodatkowo ważnym elementem z mojej perspektywy była świadomość, że nie jest to nowy projekt. Duża część zespołu pracuje w nim ok 8-10 lat, więc można go śmiało nazwać stabilnym. Mówimy tu o ogromnym projekcie dotyczącym zarządzania jakością leków, więc uczę się od najlepszych, doświadczonych. A co za tym idzie każdy kolejny projekt powinien być mniej skomplikowany, a moje umiejętności z dużego projektu powinno być cenne.
Zdaje się, że to był bardzo mądry ruch i rzeczywiście grzechem byłoby nie skorzystać z takiej szansy. Wchodzą w tak dużą organizację dajesz sobie mnóstwo szans na rozwój. Duże korporacje mają to do siebie, że dają ogromne możliwości kształcenia się w obszarach, które odpowiadają predyspozycjom pracownika, wykorzystują jego potencjał.
Dokładnie tak. I przyznam, że jestem zafascynowana ilością możliwości. Mam wrażenie, że do tej pory jechałam prostą drogą, a teraz przede mną mnóstwo zakrętów, skrzyżowań i opcji do wyboru. I to jest super.
Ja bym jeszcze chciała doprecyzować kwestię tego “braku kompetencji” na stanowisko, które Ci zaproponowano. Nie chciałabym nikogo wprowadzić w błąd mówiąc, że nie trzeba niczego umieć, nie trzeba mieć żadnej wiedzy teoretycznej, bazowej i i tak można trafić do dużego, międzynarodowego projektu.
Nie powiedziałabym, że ta wiedza była zerowa. Po pierwsze musiałam mieć jakieś podstawy pracując w rekrutacji. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której rekruter nie rozumie, o czym mówi podczas rozmowy kwalifikacyjnej, także częściowo posiadałam wiedzę, która na poprzednich stanowiskach pomagała mi w weryfikacji kandydatów. Robiłam też kurs UX, który zakładał pewnego rodzaju testy po stworzeniu aplikacji, więc tworzenie diagramów, workflowów, to elementy, z którymi miałam styczność. I wreszcie jak już dostałam tę pracę, to chciałam się czuć bardziej przygotowana do tej nowej przygody, więc zrobiłam kilka dostępnych na Udemy szkoleń, czytałam artykuły branżowe, rozmawiałam z ChatemGPT, żeby zbudować sobie jakieś absolutne podstawy, na których będę mogła budować swoją wiedzę. I teraz powoli, krok po kroku dobudowuję ją i przygotowuję się do pierwszych certyfikatów.
W zasadzie nie pozostaje nic innego, jak pogratulować odwagi. Uwielbiam te historie, w których człowiek robi rewolucję we własnym życiu, rzuca się na głęboką wodę i czerpie z tego prawdziwą radość. Myślę, że takiego powera dodaje fakt, że ktoś w nas uwierzył. Ktoś zauważył nasz potencjał, ktoś nas docenił i dlatego wyszedł z propozycją, więc skoro ktoś obcy uważa, że sobie poradzimy, to dlaczego ma się nam nie udać? No właśnie, to wszystko mogło się nie udać chociażby ze względów formalnych. Podpisanie umowy, skrócenie umowy, a w zasadzie okresu wypowiedzenia, offboarding, znalezienie zastępstwa i wiele innych aspektów. Jak to się odbyło w Twoim przypadku?
Przede wszystkim mój ówczesny manager wiedział, że interesuję się UX i testingiem, że jestem trochę niespokojnym duchem, który musi być ciągle w ruchu i „ciepła posadka, kapciuszki i fotel”, to nie dla mnie. Miał świadomość tego, że musze się uczyć nowych rzeczy i rozwijać, więc był przygotowany na to, że pewnego pięknego dnia przyjdę i będę chciała coś zmienić. I kiedy ten dzień nastał, to zachował się profesjonalnie i empatycznie, więc bardzo to doceniam i jestem za to wdzięczna. W zasadzie jedynym zagadnieniem było przeprocesowanie mnie na nową umowę, bo to się jednak rzadko zdarza, że ktoś ze struktury office staje się konsultantem, ale koniec końców ten proces zmiany był naprawdę przeprowadzony wzorowo. To też był taki punkt, w którym dotarło do mnie, że wszystko co się działo do tej pory, nawet te frustracje i niepowodzenia, one były po coś. Również one doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem teraz. I pierwszy raz zrozumiałam, że jak czasem spróbujemy puścić te lejce, które kurczowo trzymamy i damy się ponieść, to nagle się okazuje, że rzeczy się same układają, prostują i wychodzi z tego coś naprawdę fajnego i wartościowego!
To jest superważne, co mówisz, bo mam wrażenie, że ludziom się wydaje, że jak słyszą “musisz spróbować”, to to jest jakiś marketingowy bełkot i niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. A tymczasem jest mnóstwo historii, opartych na faktach, które pokazują, że od tej próby wszystko się zaczyna. Że bez tego pierwszego kroku nie da się zrobić kolejnego. I że zdecydowanie bardziej żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, niż tego, co nam się nie udało. Oraz że naprawdę te porażki nas uczą, wzmacniają i pozwalają się rozwijać. Sama pamiętam swoją pierwszą rozmowę kwalifikacyjną w branży IT, kiedy przekwalifikowywałam się z trenera. I nadal uważam, że ona była najważniejszym momentem w moim życiu. Bo ja po niej wyszłam i dotarło do mnie, że po pierwsze nie potrafię powiedzieć prostego zdania po angielsku i nie miałam świadomości, że to może być kluczowe, a po drugie nie mam nawet komputera. I to było dla mnie jak zimny prysznic, ale poskutkowało tym, że do następnej rozmowy byłam na tyle przygotowana, że dostałam tę pracę. A wszystko zaczęło się od pierwszego kroku i od tego, że ktoś mi powiedział “spróbuj, co ci szkodzi?”.
Dokładnie tak, z zajęć psychologii pamiętam takie zdanie: “bierzcie różne prace, bo jak nie spróbujecie, to się nie dowiecie, do czego się nadajecie, nie będziecie wiedzieli, do czego macie predyspozycje”. I to było dla mnie coś absolutnie odkrywczego. Że można chociażby dowiedzieć się tego, czego NIE lubimy i to jest bardzo cenna wiedza. Cała ta sytuacja, o której rozmawiamy sprowadza się do tego, że uważam, że szanse trzeba wykorzystywać, a doświadczenie, które wcześniej zebraliśmy przyda się nam w najmniej oczekiwanym momencie. Poza tym nikt nie powiedział, że nie ma powrotu do poprzedniego zawodu, nigdzie nie jest napisane, że jak zaczynasz od rekrutacji i zmieniasz kierunek ścieżki zawodowej, to nie możesz wrócić.
No właśnie, a nie uważasz, że to jest pewnego rodzaju zmiana pokoleniowa? Zupełna zmiana “mindsetu”? Że obecnie ludzie coraz częściej nie wybierają sobie jednej ścieżki kariery na całe życie, bez możliwości zmiany. Bo przecież każdy z nas zna kogoś, kto zmienił zawód na skrajnie różny. Mam wśród swoich znajomych chociażby prawniczkę, która postanowiła zająć się programowaniem, informatyka, który założył własną firmę i samodzielnie zakłada klimatyzację i rekuperację, mam informatyka, który jest też kierowcą autobusu, bo taką ma pasję. Myślę, że sporo zmienia się w naszym podejściu do pracy.
Absolutnie to się wszystko zmienia. My chyba dajemy sobie takie wewnętrzne przyzwolenie do tego, żeby nie wiedzieć. Nasi rodzice mówili “nie wiem, więc się nie nadają”, a my mówimy “nie wiem, więc się nauczę”. To jest ogromna różnica w podejściu. Ale też duża szansa na rozwój swojego potencjału. Nie musimy już w wieku 18 lat podejmować decyzji na całe życie.
No właśnie, jak mówimy już o tym potencjale, to czy w miejscu, w którym jesteś obecnie, w tym punkcie, w którym rozmawiamy, to jesteś w stanie powiedzieć “quo vadis”, dokąd zmierzasz, jak widzisz swoją ścieżkę kariery obecnie?
No właśnie na tym etapie, kiedy wchodzę w zasadzie w nowe środowisko, kiedy uczę się wszystkiego od zera, to dopiero zaczynam zauważać, co mnie ciekawi bardziej, a co mniej, co jest łatwiejsze, a co sprawia mi trudności. Obecnie zaczynam powoli przypisywać pewne zadania do odpowiednich ról, więc trochę lepiej rozumiem, kto się czym zajmuje. Odkryłam, że bardzo komfortowo czuję się z tworzeniem workflowów, lubię czytać dokumentację, dobrze się czuję, kiedy wszystko jest poukładane i opisane. I już wiem, że taki zakres obowiązków pasuje do analityka biznesowego, więc być może to jest kierunek, w którym powinnam pójść, jest to pewnie jeden z dostępnych na mojej drodze zakrętów. Natomiast bardzo doceniam, że mam możliwość obserwowania tego, jak wygląda praca innych członków zespołu i na tej podstawie podjąć decyzję co do dalszych kroków. Z drugiej strony jestem tu na tyle krótko, że nie chce wyciągać zbyt pochopnych wniosków, nie chcę podejmować spontanicznych decyzji, skoro mam możliwość spokojnego obserwowania otaczającej mnie rzeczywistości i świadomego wrabiania sobie opinii na temat poszczególnych stanowisk.
Kwestia znalezienia dla siebie miejsca i roli marzeń, to jest jedna sprawa, ale powiedz mi jeszcze jak sobie poradziłaś ze zmianą związaną ze specyfiką firmy, z branżą, z wielkością organizacji? Bo jednak do tej pory miałaś okazję obserwować firmę konsultingową, wcale nie małą, bo 1500 osób, to całkiem sporo jak na polskie warunki. Ale jednak Roche, do którego trafiłaś, to zupełnie inny ekosystem – duża, międzynarodowa korporacja. Co jest według Ciebie trudnego w tej zmianie, czy coś Cię zaskoczyło, coś sprawiło trudność albo wręcz przeciwnie?
Duże korporacje mają to do siebie, że dysponują zaawansowanymi procesami i systemami. I z jednej strony zafascynowało mnie, że ten mój projekt jest wyjątkowo poukładany, dokumentacja jest perfekcyjna, wszystko jest pięknie opisane i łatwe do znalezienia. Jednocześnie mam świadomość, że to nie jest standard i pewnie znajdzie się sporo projektów, które pod tym względem będą dużo bardziej chaotyczne. Jednocześnie mam świadomość, że jestem malutkim elementem w ogromnym ekosystemie. Że obecnie trafiłam do projektu, w który zaangażowanych jest sporo ludzi, bo około 30, z czego w testingu 15, ale to jest hermetyczne środowisko, jedynie mały wycinek. Poza moim projektem jest jeszcze rzesza innych ludzi, zupełnie obcych, którzy pracują w tej samej firmie, ale są trochę jak z innego świata, bo nasze drogi rzadko się stykają. Ponieważ jesteśmy samowystarczalni, to w zasadzie nie ma potrzeby, żeby mieć kontakt z kimś innym. Z kolei ogromny plus jest taki, że jestem świadkiem rozwoju osób, które ze mną pracują. Jedna z mich koleżanek testerem właśnie dostała awans na analityka biznesowego, więc to dodatkowo motywuje, pokazuje, że tak duża organizacja dale równie ogromne możliwości rozwoju.
A czy biorą pod uwagę rewolucje, którą zafundowałaś sobie w związku z rozwojem swojej kariery masz jeszcze czas na to, żeby się czegoś nowego uczyć? Jest coś, czego Ola, która tu teraz siedzi chciałaby spróbować i czy to jest związane tylko z obecnym stanowiskiem pracy, czy może jest zupełnie z innego świata? Masz jeszcze czas, siłę i chęci na to, żeby próbować, szukać, uczyć się nowych rzeczy?
A ile mamy czasu, bo nie wiem, czy nam go wystarczy? 😊 Ja ciągle mam coś nowego na tapecie, ciągle szukam, nie umiem usiedzieć na miejscu, stale staram się rozwijać, wszystko mnie ciekawi i musze coś robić. Właśnie zapisaliśmy się z moim narzeczonym na kurs tańca, a w wolnej chwili szlifuję swoje umiejętności w WordPressie, stawiam strony internetowe i co prawda nic na ten temat nie wiem, ale powoli sobie klikam i sprawdzam różne opcje. Ostatnio uznałam, że chciałabym się nauczyć piec, więc zrobiłam swój pierwszy tort i był zjadliwy, więc pewnie nie ostatni 😊 Gram też w futbol australijski i jestem dumną częścią poznańskiej drużyny. Natomiast jeśli mówimy o takich szkoleniach bardziej związanych z moją ścieżką kariery, to na pewno chciałabym kiedyś bardziej skupić się na grafice i szkolić się w tym kierunku. Bardzo długo próbowałam też nawiązać przyjaźń z UX, ale wydaje mi się, że jednak nie jest to na tyle rozwojowe zajęcie, żeby iść w tym kierunku. Dlatego nie chcę więcej inwestować w to czasu i pieniędzy. To była dla mnie cenna lekcja – zrozumiałam, że czasem trzeba też nauczyć się rezygnować z niektórych zajęć.
Zdaje się, że w dzisiejszych czasach mamy tyle opcji, tyle możliwości, tyle szans, że największą umiejętnością, poza umiejętnym filtrowaniem danych, jest sztuka rezygnacji. Zwłaszcza wtedy, kiedy zainwestowaliśmy już czas, środki i zebraliśmy jakieś doświadczenie.
Tak, czasem wręcz jest tak, że tak dużo chcesz i tak bardzo nie możesz się zdecydować, że w końcu nie wybierasz niczego i jesteś w takim rozkroku, szpagacie, niczego nie umiesz zrobić dobrze, bo nie masz czasu na to, żeby zdobyć wystarczająco dużo doświadczenia. W ten sposób można zmarnować swój potencjał. Myślenie o tym, że może za rogiem czeka coś lepszego, że może to jeszcze nie jest ta najlepsza opcja, że może coś nas omija, sprawia, że nie cieszymy się z tego, co robimy, co mamy i co osiągnęliśmy.
Zdaje się, że mogłybyśmy spędzić jeszcze dużo czasu rozmawiając o potencjale, o rozwoju, o tym jak uczyć się na błędach, jak ważne są w naszym życiu porażki, że należy wykorzystywać szanse i o wielu innych tematach. Ola, wielkie dzięki, że podzieliłaś się z nami swoją historią i opowiedziałaś o swoich doświadczeniach, które, mam nadzieję, będę inspiracją dla wielu osób, dodadzą im wiary w siebie, sprawią, że ktoś podejmie trudną decyzję lub zaryzykuje. To była szalenie miła rozmowa, pełna nieoczekiwanych informacji, a jednocześnie taka “ku pokrzepieniu serca”, z morałem, z puentą, za co Ci raz jeszcze dziękuję.
Ja również dziękuję za zaproszenie i mam nadzieje, że będziemy miały częściej okazję porozmawiać na takie tematy, bo to też ogromna wartość, żeby mieć z kim dzielić się przemyśleniami!
Rozmowę przeprowadziła Agnieszka Smoleńska.
Zobacz inne nasze artykuły
Rola empatii i współczucia w liderskim toolboxie Agile
Współczesne przywództwo to coś więcej niż tylko rozdzielanie zadań i pilnowanie deadline’ów. W dzisiejszych czasach, żeby być skutecznym liderem…
Grow with Astek! Karol Kot
O wyjątkowej i niecodziennej w świecie IT sympatii do pracy z biura, o pracy z ludźmi i dla ludzi,…
Zarządzanie konfliktami w zespołach zwinnych.
Konflikty są nieodłącznym elementem pracy zespołowej a ich obecność w grupach ludzkich jest tak naturalna, jak różnorodność osobowości, które…